sobota, 8 sierpnia 2015

Z perspektywy bezradnego serca



Ostatnią niedzielę w Zambii spędzam na 4godzinnej mszy w Lusace. 

Celebant głosi homilię o braku chleba powszedniego. Chleba, który nasyci pusty żołądek, ale również „chleba”, którym są nasze potrzeby. Szczególnie podkreśla brak chleba posmarowanego miłością. Największa potrzeba, każdego z nas. Kochać i być kochanym, bezinteresownie. 

Od początku mszy moją uwagę przykuła 3 letnia dziewczynka w czerwonym sweterku. Przyszła z babcią  w niebieskiej chitenge  „Christian organisation”, tzn, ze należy do kościelnej wspólnoty. 

Mała dziewczynka szybko się nudzi siedzeniem w miejscu. Zaczęła maszerować, bawić się papierkami po starych lizakach. Nie przeszkadza  nikomu. Typowe zachowanie przeciętnego dziecka w wieku przedszkolnym.

Dziewczynka niejednokrotnie podbiega do babci usiłując się wtulić, usiąść na kolanach. W odpowiedzi zostaje gwałtownie odepchnięta, aż do spotkania twarzyczką z suchym piachem. Zaczyna płakać. Babcia nerwowo ociera jej maleńką twarz, zachowując dystans na odległość połowy ramienia.

Gdy niebieska spódniczka wzbogaciła się w ozdoby z suchej trawy, Babci zagotowała się złość. Pociągnęła wnuczkę za ręka. Złapała najbliższy kijek (w wiadomym celu) …..
Mała wyszarpnęła się i uciekła usiąść pod drzewem. 

Kolejne podejście, znak pokoju. Tym razem z uśmiechem czerwony sweterek biegnie do babci i podaje dłoń. „Pokuj z Tobą Babciu”, zamienia się w niepokój. Po raz kolejny duża spracowana czarna dłoń, odpycha czarną rączkę. Kolejny potok łez.

Żebrzące o przytulenie i zainteresowanie dziecko, rozwścieczyło babcię. Tym razem moc z małego ciałka nie pomogła w ucieczce. Drewniana gałązka z pobliskiej papai, wierzgająca dziewczynka i opanowana babcia znikają za murem. Głośny krzyk, przeszywał moje serce. Czy mogę zainterweniować? Czy mogę coś zrobić, aby przerwać te drastyczne, codzienne metody wychowawcze?!?!

Usatysfakcjonowana babcia wyszła na końcowe błogosławieństwo. Wyszłam jej nie przeciw. Na spokojnie zapytałam: w imię kogo, przetrzepała swoje dziecko jak dywan przed świętami? Gdzie jest miejsce dla Pana Boga w jej sercu? Czy to jest poprawne zachowanie podczas mszy? Wyśmiała mnie. Nie wiem na ile zrozumiała angielski. Zostaje mi tylko ufać, że Pan Bóg przemieni jej kamienne serce.


Tak właśnie wygląda codzienna metoda wychowawcza. Uderzająca dawka miłości. Bezradność dorosłych i czyste nieświadome krzywdy dziecko. Kto z nich bardziej potrzebuje miłości?

1 komentarz:

  1. NIgdy NIE ZROZUMIEM DLACZEGO NIEWINNE DZIECKO CIERPI...NA TWOIM MIEJSCU ZROBIŁABYM CHYBA TO SAMO..do kazdego CZŁOWIEKA NALEŻY SIĘ SZACUNEK....

    OdpowiedzUsuń