Przedświąteczna krzątanina związana ze świętami zamienia się
w zamykanie dokumentów z pre-school.
Spokojna atmosfera jest przesłoniona nerwówką. Brak 12
potraw. Brak czasu na spakowanie prezentów. Brak prądu i brak białego obrusu.
Brak wspólnej Wigilii.
Tęsknota za rodziną rozdziera mnie od środka jak porwana
gazeta. Siostra Maria nie zdaje sobie sprawy jak dzisiejszy wieczór jest ważny
w Polsce. W zamian za to dorzuca kolejne obowiązki.
Smutek przykryty delikatnym uśmiechem.
I tu dzieją się CUDA!
O 18 zaczynamy przygotowania do Misyjnej Wigilii.
Kasia nakrywa stół. Zamiast białego obrusu mamy białą
bibułę. Na tym sianko i opłatek. Stroik świąteczny. Lampki na ścianie ułożone w
kształcie choinki. Brak światła w pokoju wynagradzają nam świeczki poustawiane
na stole.
Na prądzie, w ślimaczym tempie grzeje się Czerwony Barszcz
Winiary, podesłany od wolontariuszek z Chingoli. Odmrożone 4 pierożki z ryżem.
Tygodniowy chleb podsmażony na patelni. Pierniczki w kształcie choinek,
gwiazdek, serduszek. Sernik bez sera. Francuska tarta z rzepą i pomidorem.
Uśmiech i ogromna radość. Tak blisko Jezusa jak dziś być
chyba nie można ( nie licząc śmierci).
Razem z Nim zaczynamy Najpiękniejszą Wigilię. Pojawiają się
łzy. Wzruszenia i szczęścia. Wdzięczności za łaski, za cuda. Przy stole
wspominamy nasze rodziny, polskie świętowanie. Po raz kolejny przetwarzamy
drogę przemian. Trudności, które odmieniły nas i naszych bliskich.
Życzę Wam Kochani, byście byli szczęśliwi każdego dnia, tak
jak ja tutaj, w Mansie. By nie zabrakło Wam pokoju w sercu i uśmiechu mimo
przeciwności. Cierpliwości w czekaniu na lepsze jutro. Byście potrafili się
otworzyć na łaski, jakimi obdarza Was Jezus.
Życzę Wam cudów, takich jakim są narodziny Dzieciątka. Niby
normalne i pospolite, a jednak NIESAMOWITE!!