środa, 18 lutego 2015

wytańczone UWIELBIENIE



Peter na mszę przychodzi wcześniej. Gdy zbliżamy się do Kościoła, On wyciąga rękę na powitanie i czeka aż mu powiemy „dzień dobry”. Każdego dnia pyta się o swoje imię. Następnie zgaduje nasze. Sylwia? Raczej nigdy się nie myli.

Wchodzi do Kościoła i prawą ręką wymacuję betonowy pojemnik z wodą święcona. Obiera kierunek ściany i siada na pierwszej ławce. Gdy Anioły mu powiedzą „start” On zaczyna śpiewać. W drzwiach ukazuje się ksiądz z 5 ministrantami.

Moment uwielbienia w każdą środę jest jego numerem popisowym. Śpiewa Panu Bogu. Tańczy przed Jezusem. Tańczą Jego sterczące biodra. Wymachuje, chudymi jak patyki wiosną, nogami.  Paliczki  u rąk skaczą, jakby miały zaraz odlecieć.

Mięśnie twarzy naprężają się niczym lina linoskoczka. Zamyka oczy chociaż nic nie widzi. Unosi brodę i z całą siłą wyrzuca kolejne wersy piosenki.

I podskok z rękami uniesionymi do góry. Półprzysiad, który zamienia się w ruchy z salsy.

Lubię patrzeć na Niego. Robi to z taką radością i wdzięcznością. On naprawdę UWIELBIA PANA BOGA! 

Aby kochać nie trzeba widzieć. Najpiękniejsze jest niewidoczne dla oczu.