Różaniec w buszu. Moment kontemplacji. Błoga cisza. Śpiew
różnobarwnych ptaków, które tak jak ja, wylegują się na trawie. Gorące
powietrze wisi w powietrzu, buchając ciepłem.
Potajemnie zza drzewa, jak wąż, pojawił się czarny kot.
Odczekał chwilę, aby uciszyć ususzoną trawę. Rzucił się jak tygrys na ptasią
rodzinę.
W
minutę rozprawił ptaszynę. Nie zostawił nawet piórka. Oblizał wąsy. Pozbył się
śladów zbrodni. Obmył łapki. Podejrzliwie przymrużył ślepia i udał się na
poobiednią siestę.
Bez skrupułów kot morderca zaburzył czas modlitwy. Pozbawił
przyjaciół przyjaciela.
Nikt nie widział. Życie w buszu toczy się dalej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz