„Czuwajcie więc, bo
nie wiecie, kiedy pan domu przyjdzie: z wieczora czy o północy, czy o pianiu
kogutów, czy rankiem. By niespodzianie przyszedłszy, nie zastał was śpiących.
Lecz co wam mówię, mówię wszystkim: Czuwajcie».”
Lecz co wam mówię, mówię wszystkim: Czuwajcie».”
Mr 13, 35-37
Pierwsza niedziela adwentu. Wyczekiwałam tego momentu, jak
dziecko bożonarodzeniowej gwiazdki na
niebie. Nadszedł czas rekolekcji. Czas oczyszczenia i przygotowania Serca na
przyjście Jezusa.
Czas misji każdego dnia uczy mnie budowania relacji z Panem
Bogiem. Ofiarowania Mu każdego dnia. Momentu przebudzenia. Każdego spotkania. Każdej czynności, zabawy z
dziećmi, szkolnych potyczek, pielenia w ogródku. Czasu odpoczynku. Na każdym
kroku ON! Mimo to ciągle mi mało. Domagam się więcej, jak dzieci w Mansa Univeristy kukurydzianego napoju. Za dużo jeszcze chcę zdziałać sama. Pogrążam
się w swoich słabościach, w bezradności.
Chcę jeszcze więcej Jezusa!! Pragnę Jego oczyszczenia.
Uzdrowienia mojej duszy. Moich ran z przeszłości. Właśnie teraz chcę się
zmierzyć z tym od czego uciekałam latami. Chcę się nauczyć dostrzegać Go w każdej
osobie. W tych najtrudniejszych relacjach.
Misyjny adwent to nie szał zakupów. To nie wielkie porządki
w mieszkaniu i krzątanina w kuchni. Nie planuję pieczenia 10 ciast i 12 potraw.
Nie ruszają mnie świąteczne piosenki w shopricie (markecie przypominającym Tesco) i ozdoby świąteczne.
Bo mam pragnienie oczekiwania. Planuję przygotować żłóbek
dla Dzieciątka w moim sercu. Punkt 1
na świątecznej liście: posprzątać serce. Zrobić rachunek sumienia. Przygotować
grzechy i słabości do oddania Jezusowi. Napisał mi w świątecznej kartce, że
chcę je przyjąć. Mówi, że weźmie wszystko, te najgorsze i najcięższe również. Mogę oddać Mu śmieci kolekcjonowane przez 22 lat, dlaczego nie?
Na początek prywatna audiencja u samego Pana Boga. Msza Święta w pustym kościele. Prawdopodobnie
wierni wystraszyli się porannego deszczu. Ksiądz Antonio sprawował mszę dla 20
osób. W tle słychać ciszę i puste ławki. Mrok i blask świec. Fiolet na
ołtarzu. Pora zacząć słuchać, nie tylko mówić i stawiać warunki. Pospolite kościelne targowisko z Jezusem przenieśmy na zewnątrz.
Punkt 2: moje prywatne rekolekcje. Po długim oczekiwaniu na
właściwy moment, moja duszy krzyczy, że to już czas. Z uśmiechem na twarzy i
lekkim, jak piórko strachem przed kolejną rewolucją, zaczynam Nowennę
Pompejańską.
„więcej Ciebie, więcej
Ciebie, Jezu przyjdź… z nową mocą przyjdź”
Drogi Chrześcijaninie. Zaoszczędź w tym roku! Nie kupuj
zbędnych rzeczy. Oddaj to, co nosisz w sobie, a to co potrzebę na święta
otrzymasz za darmo. Ten darmowy prezent posłuży Ci już na całe życie. Jedyny warunek,
musisz go pielęgnować, jak żywą choinkę
w świąteczny czas. Niech życiodajnej wody nie zabraknie.