Uśmiechnięte Czekoladki rozbiegają się po zakończonym
oratorium. Część z nich pobiega do nas, aby się przytulić. Jest pierwszy dzień
nowenny do św Jana Bosko. Naszego misyjnego przewodnika.
Założyciela oratorium,
z którego Male łobuzy właśnie uciekają.
Pytam się po ang, kim jest Jan Bosko? One patrzą na mnie
wielkimi czarnymi Gałkami. Taki to jest problem z bembiszem ( mieszanki bemba z
ang). Główne słówko to „yes”, a i tak nikt nie rozumie.
Z pomocą przychodzi Sr Dona. Udało się. Niechętnie, ale idą.
Przed kościołem Lovness nie chce wejść. Dlaczego? Problemem
są spodnie. Dziewczynki w Zambii powinny mieć chitengę lub spódniczkę. Ks
Antonio, puścił do niej peruwiańskie oczko. Kasia trzyma ją za rękę i idą do
środka.
Pojawiła się kolejna gromadka brudnych dzieci. Zbijam z nim „żółwika”.
Mają z tego wielką frajdę.
Wraz z ks. Makariosem i ks. Antonim tworzymy boski komitet
powitalny. Każde z nas wita się w swoim ojczystym języku. Po peruwiańsku, po
polsku i po zambijsku- żółwik do nieba ;D.
Zapraszamy na nowennę z BOSKO na czele!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz