W poniedziałek dowiedziałam się, że w piątek Mansę odwiedzi
Kamila z księdzem Polakiem. Dobrze się składa, gdyż bardzo chciałam iść do
spowiedzi.
Spotkania wyczekiwałam bardzo niecierpliwie każdego dnia.
„
Będziemy o 12”. Nie ma. Kolejny sms „ przyjedziemy
później, po 15”. Nie ma… Czyżby zapomnieli do nas wpaść? Co chwila podczas
oratorium spoglądam na bramę wjazdową. Czekam na białego jeepa z białymi twarzami. Dobiega 17, dzwonią- będziemy za 20 minut! Huraaa!!!
Polskie ludki w Zambii. w Mansie. Czuję się prawie jak w
domu.
Z wielką radością i pokojem w sercu wychodzę z kaplicy, w
której przystąpiłam do Sakramentu Pojednania. A co mi tam. Śpiewać każdy może: „ wystarczy byś był, nic więcej…
Tylko byś był”.
Wspólna kawa i ciastko. W międzyczasie Misjonarze z buszu
łączą się z cywilizacją za pomocą afrykańskiego Internetu. Czas na Deal! Co mają medyczni, czego nie mają
Busz-women-and-meni? Wodę utlenioną. Co mają polscy Busz-women-and-meni, czego
nie mają wolontariuszki w Mansie ? Polskiej mszy. SPRZEDANE!
Za 2 tygodnie, w Święto Niepodległości Zambii, polskie 2 Marsjanki
(całkiem ładnie brzmi ^^) otrzymają polską Ewangelię. Jezus przemówi w języku
ojczystym. Marzenia się spełniają za jedyne 2 wody utlenione. Jeszcze kawa i będzie jak w raju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz