poniedziałek, 20 października 2014

Patrzenie to też rozrywka


Lubię momenty w oratorium, gdy małe łobuzy siedzą nieruchomo na pomarańczowej ziemi, wsłuchane w opowiadania Cesara.

Mogę wtedy przyjrzeć się ich podkręconym rzęsom, które wyglądają lepiej niż moje włosy nakręcone na lokówkę. Podziwiam ich wielkie usta. Czasami są one bardziej brązowe lub koloru  czerwonych buraków. Przyglądam się ich gałkom. Oczy są elementem, na które każdego dnia zwracam uwagę. Te gałki nie są śnieżnobiałe, nie są też takie jak europejskie gałki. Kolorem przypominają zżółkłe stare prześcieradło. Niektóre mają bardziej wyraziste żółte plamy, powiedziałaby, że przypominają wtedy oczy europejczyka chorego na żółtaczkę. Czy te dzieci mają żółtaczkę? 

Lustruję ich pulchne twarzyczki. Policzki większe lub mniejsze. W kącikach ust są pozostałości po szimie. Widać też kto jadł małe słodkie co nieco. Cukier świetnie przyciąga piasek. I najczęściej spotykane.. pozostałości po katarze. Taka zielonkawa ścieżka z dziurki nosa do ust. 

Niektóre dzieci poznaję po butach, np. chłopczyk który w 40 stopniowym upale chodzi w zielonych kaloszach,  zielonej koszuli i porwanych spodniach od piżamy z Kubusiem Puchatkiem. Każdego dnia tak samo. Wiem także, że On lubi bawić się zielonymi owocami z drzewa o nieznanej mi nazwie i rzadko bawi się z innymi. Poznaję również jego siostrę. Gdy wspólnie gramy, Ona wodzi wzrokiem za swoim młodszym braciszkiem.


 Każdego dnia rozpoznaję 4letniego chłopczyka z dołeczkami w policzkach, gdy się uśmiecha na powitanie. Dziewczynkę ze sweterkiem zasłaniającym do połowy wypchany balonem brzuszek. Dwóch braci, którzy trzymają się za rękę. Starszy śmiało ciągnie, nieśmiałego młodszego brata. 6letniego 
Musondę w koszuli z Kubusiem Puchatkiem. 
Muenię i jej brata przywiązanego do pleców.


Gdy tak sobie siedzą nieruchomo, próbuję rozwiązać zagadki minionego tygodnia.

Natasha. Na pierwszych zajęciach była nieśmiałą dziewczynką. Nic nie mówiła. Od czasu do czasu przepisała kilka literek z tablicy. Drugiego dnia była na tyle odważna, aby pobić się z kolegą z ławki. W kolejnych szalona  i uparta dziewczyna z błyskiem w oku. Dzień przed gratitiude Day, milcząca, smutna, niechętna do współpracy. Nie da się przytulić, lecz siedzi obok mnie i patrzy. Dziś pojawia się w oratorium, ponownie uśmiechnięte gra w gumę. Na jej czarnej skórze, w blasku czarnej sukienki widać spuchnięte oczko i siniaka. Podobnego ma na prawym udzie. Dlaczego? Co się wydarzyło, gdy jej nie było?

Każdego dnia rozpoczynam nową misję. Patrzę oczami a słyszę sercem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz