Otwieram małą bramkę przez, która wychodzę do oratorium.
Wychodzę pierwsza. Ze smutkiem patrzę, że pod kościołem nie ma nikogo. Czy
znowu puszczają film w hallu?- pytam Kasię.
Po chwili, czarne mrowisko ruszyło w
naszą stronę. Wybiegają z różnych stron. Ze wszystkich zakamarków. Przeskakują
betonowy mur. Biegną rozpędzone jak
wyścigówki. Te najmniejsze trzymają jedną ręką spadające spodnie. Kto pierwszy. Z ich ust wychodzi radosny okrzyk” Kasia! Sylvia!”
Nie zauważyłam kiedy, a wokół mnie stoi gromadka czarnych
mrówek. Oblazły mnie. 2 ręce to nie problem. Trzymać je może 10cioro dzieci. Ich dłonie są na moim brzuchu, ramionach, wypalonych słońcem włosach. Auć!! Ktoś zajął miejsce na mojej stopie.
Dochodzimy do placu głównego. Kasia kładzie worek z
zabawkami. Mrówki rzuciły się na łup. Widać tylko wystające kolorowe, porwane
spodenki. Z zabawką wychodzi się na kucaka. Pod nogami kolegi lub pod spódnicą
koleżanki. Oby jak najszybciej. Zanim ktoś przechwyci te 3 puzzle, które
trzymasz w ręku. O deskorolce, zapomnij. Najstarsi chłopcy zjeżdżają już z
piaszczystej górki. 3 piłki powędrowały
na kamieniste boisko.
Mija minuta i na
placu boju zostaje tylko pusty worek i zaskoczone spojrzenie na Kasię. Czy to
się wydarzyło naprawdę?
Oratorium rozpoczęte. Mrowisko wróciło do dziecięcej pracy. Ja pracuję z nimi. Układam puzzle, gram w warcaby. Uczę dwutaktu we wstępie do koszykówki. Udaję łaskotkowego potwora i uganiam się za najmłodszymi.
" Być radosnym, dobrze czynić i wróblom pozwolić ćwierkać – to najlepsza filozofia."
" Być radosnym, dobrze czynić i wróblom pozwolić ćwierkać – to najlepsza filozofia."
Ks Bosko
czarne mrowki sa nie grozne :) nie gryzą! :D pozdr. :)
OdpowiedzUsuń