Nadszedł czas na pierwsze oratorium. Przy bramie stoi
gromadka dzieci. Takie małe murzynki w
podartych ubraniach, niektóre mają buty,
reszta w butach z własnej skóry. Mały i
duży, kościsty i z dużym brzuszkiem, brudny i czysty. Każdy może przyjść do
oratorium.
Zaczęłam po mistrzowsku! Mój pierwszy prawdziwy mecz. Na
migi, w bemba i trochę w łamanym angielskim pospiesznie przekazują mi zasady gry.
Oni są tak bardzo podobni do siebie, nie rozróżniam graczy. Wiem tylko, która
to moja bramka i kto jest bramkarzem.
Biegam za piłką jak
szalona po boisku pełnym kamieni. Idę na żywioł, walczę o piłkę. Jest moja! Obok mnie pojawia się 3
zawodników. W panice chcę się pozbyć piłki. Kopnęłam! Podbiega do mnie Kevin i
mówi „ good job! Is 1:0’’ Ostatecznie wygrywamy 3:2.
Tym oto sposobem zostałam przyjęta do drużyny. Musungu (czyt.
biały murzyn, tak nas nazywają)zdobył szacunek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz